Jezus jest Prawdą, ale prawda nie jest Jezusem. Głośmy zatem Jezusa, a prawdy uczmy.
Jezus powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14,6). Te słowa są jednymi z najważniejszych, w których objawia On siebie, swoją boskość. Nic dziwnego, iż są one często przywoływane w głoszeniu Ewangelii.
Szczególnie interesujące jest środkowe z trzech słów użytych przez Jezusa – „prawda”. Raz po raz słyszymy i czytamy wezwanie: mamy głosić prawdę! W mocy słów Jezusa to wezwanie jest uznawane za tożsame z wezwaniem: mamy głosić Jezusa. Bo przecież On sam powiedział o sobie, iż jest Prawdą.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Trzeba jednak zastanowić się, czy taka zamiana – z „głośmy Jezusa” na „głośmy prawdę” – jest całkowicie bezproblemowa, czy nie istnieje ryzyko nieporozumień. W dalszej kolejności trzeba zapytać: czy „głoszenie prawdy o Dobrej Nowinie, Zmartwychwstaniu Jezusa, zbawczej miłości Boga… ” jest tożsame z „głoszeniem Dobrej Nowiny, Zmartwychwstania Jezusa, zbawczej miłości Boga…”?
Prawda-Amen
Pierwszym krokiem w takie refleksji niech będzie próba odpowiedzi na pytanie: jak rozumieć słowo „prawda” obecne w J 14,6. Sądzę, iż to słowo jest tożsame ze słowem amen. Czyli: greckie słowo aletheia użyte w tym zdaniu w oryginalnym tekście ewangelii czerpie swoje znaczenie nie z tradycji filozofii greckiej, ale z hebrajskiego amen, z jego znaczenia rzeczownikowego, osobowego, wskazującego na wiernego i prawdomównego świadka Boga.
A zatem możemy rozwinąć tekst ewangeliczny w ten sposób: „Ja jestem Prawdą, czyli ja jestem Amen”. To oznacza: Ja jestem Objawieniem Boga, ja jestem wiernym świadkiem Boga. Jako świadectwo biblijne uprawniające do takiej interpretacji przytaczam słowa z Apokalipsy 3,14: „To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny”.
Przedstawiony powyżej zabieg interpretacyjny domaga się o wiele szerszego uzasadnienia, ale nie przeprowadzę tutaj zgodnego z regułami egzegetycznymi wyczerpującego dowodu na jego prawomocność. Obawiam się, iż ten dowód byłby wyczerpujący przede wszystkim dla czytelników. Proszę więc uwierzyć na słowo, iż wyniki badań biblijnych pozwalają na taką ścieżkę interpretacji słowa aletheia w J 14,6.

Jako głosiciele Prawdy-Amen jesteśmy jej sługami, a nie posiadaczami. Nie głosimy więc z pozycji tych, którzy znają prawdę, którzy wiedzą
ks. Jan Słomka
Również słowa Jezusa zapisane w J 8,32 „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” można rozumieć w podobny sposób. Poznanie prawdy, o którym mówi Jezus, jest poznaniem Boga, możliwym właśnie w Jezusie i przez Jezusa. A więc zarówno słowo „poznaję – ginosko” jak i „prawda – aletheia” jako odnoszące się wprost do Boga mają tutaj znaczenie specjalne: „poznanie” nie jest takie jak poznawanie świata i „prawda” nie jest prawdą w takim znaczeniu, w jakim mówimy o prawdziwości twierdzeń czy wiedzy naukowej albo tradycji filozoficznej.
Poza nauką i filozofią
Jeżeli przyjmiemy, iż słowo „prawda” w J 14,6 oraz w J 8,32 oznacza „Amen”, czyli świadka i jego wierne świadectwo o Bogu oraz objawienie Boga samego, powinniśmy wyprowadzić z tego ustalenia konsekwencje praktyczne. Otóż nie wolno nam dla interpretacji słowa „prawda” czytanego w tych zdaniach Jezusa używać żadnych definicji prawdy wypracowanych w tradycji filozoficznej, a tym bardziej żadnych sposobów rozumienia słowa „prawda” stosowanych w nauce nowożytnej. A przecież te sposoby rozumienia słowa „prawda” narzucają się, gdy czytamy i powołujemy się na słowa Jezusa zapisane w Ewangelii Jana.
Co więcej, również w naszym codziennym języku słowa „prawda”, „prawdziwy” pojawiają się często i mają całą paletę znaczeń. Przy czym zwykle mamy poczucie, iż te słowa są zrozumiałe, wręcz oczywiste. A zatem dzisiaj – zarówno jako głosiciele Słowa, jak i jako słuchacze Słowa – rozumiemy słowo „prawda” spontanicznie, niejako przedrefleksyjnie, według dominujących w naszej infosferze schematów.
Przykładamy do niego miarę prawdy, jaką posługujemy się na co dzień. Przykładamy też przypomniane powyżej rozumienie prawdy zakorzenione w naukach empirycznych oraz skojarzenia czerpiące z tradycji filozofii europejskiej. Jako teologowie wprowadzeni w trakcie studiów w tę tradycję, mówiąc i słysząc słowo „prawda”, sięgamy do historii filozofii: do platońskich interpretacji słowa aletheia, do łacińskiej formuły veritas est adaequatio rei et intellectus.
W każdym z tych sposobów rozumienia prawdy jest jakiś odblask Prawdy-Amen. Ale o ile tego nie wyjaśnimy czy nie przypomnimy, istnieje duże ryzyko, wręcz graniczące z pewnością, iż rozumienie słowa „prawda”, jakie pojawi się w umyśle zarówno głosiciela, jak i słuchacza, pozostanie na poziomie, który raczej zamyka niż otwiera na Prawdę-Amen. Pozostajemy na poziomie poglądów ludzkich.

- Wiesław Dawidowski OSA
- Damian Jankowski
Leon XIV. Papież na niespokojne czasy
Dlatego pozwalam sobie na stwierdzenie, iż wezwanie „Głośmy prawdę!” nie jest w pierwszym, spontanicznym odbiorze rozumiane jako tożsame z wezwaniem „Głośmy Jezusa!”. Co więcej, nawet, gdy słowa z Ewangelii Jana mamy w pamięci, codzienna praktyka i tradycja filozoficzna sprawia, iż słowo „prawda” brzmi wieloma znaczeniami i niejako zaciemnia – albo lepiej powiedzieć: zagłusza – tę treść, jaka jest zawarta w J 14,6 i J 8,32.
Słudzy, nie posiadacze
Natomiast w teologii od słowa „prawda” nie możemy i nie powinniśmy uciekać. To właśnie w teologii jest miejsce na obszerne rozważanie tego wszystkiego, na co powyżej tylko krótko wskazałem, czyli rozważanie – na tle najróżniejszych funkcjonujących w języku znaczeń słowa „prawda” – jego teologicznego rozumienia. Tak m.in. wyraża się służebna rola teologii wobec głoszenia Ewangelii.
Właśnie w refleksji teologicznej jest miejsce na komentarz, refleksję nad różnymi znaczeniami słowa „prawda” i wynikającymi z tych znaczeń konsekwencjami dla głoszenia Ewangelii. Teologia powinna też przypominać, iż jako głosiciele Prawdy-Amen jesteśmy jej sługami, a nie posiadaczami. Nie głosimy więc z pozycji tych, którzy znają prawdę, którzy wiedzą. Głoszenie Prawdy-Amen nie ma charakteru wykładu akademickiego, w którym wykładowca zna się na przedmiocie wykładu, ma wiedzę rzetelną, prawdziwą i tylko dlatego może być uczciwym wykładowcą.
Głosiciel Słowa nie może zapominać, iż zawsze pozostaje słuchaczem, uczniem znajdującym się w drodze. Głosi Słowo, które jest większe od niego. Nie posiada wiedzy o Słowie analogicznej do wiedzy wykładowcy o przedmiocie wykładu. Braki wiedzy o przedmiocie wykładu są świadectwem niedostatecznego przygotowania wykładowcy, natomiast przekonanie o posiadaniu prawdy jest dyskwalifikujące dla głosiciela Słowa.
Wzajemną relację teologii i głoszenia dobrze wyraża stara metafora. Otóż wykład teologii to ściany budynku, a głoszenie Ewangelii, np. homilia, to sklepienie wieńczące budynek. Głoszenie jest sprawą ważniejszą i poważniejszą od wykładu teologii akademickiej.
Zatem to w ramach uprawiania teologii jest miejsce na rozważania i rozróżniania, polemiki i spory, natomiast głoszenie winno być proste i głębokie. Ale dla osiągnięcia tej prostoty i głębi głoszenie Słowa potrzebuje teologii. Jednym z zadań teologii pozostaje wskazywanie na możliwe nieporozumienia, które zaciemniają prostotę i głębię głoszenia Słowa.
Prawda bez miłości?
Powyższe ustalenia dotyczące znaczenia słowa „prawda” w J 14,6 są przydatne, gdy rozważamy często pojawiające się w nauczaniu kościelnym frazy: „prawda w miłości” oraz „miłość w prawdzie”. Czasem można spotkać przeciwstawianie tych stwierdzeń, czyli pytanie: czy mam głosić prawdę w miłości, czy też miłość w prawdzie?

- ks. Alfons Józef Skowronek
Kościół w burzliwych czasach
OUTLET
Otóż te zastanowienia są bez znaczenia, bo w Jezusie, w Bogu, prawda jest miłością, a miłość jest prawdą. Zatem gdy głosimy Jezusa, Dobrą Nowinę o Jezusie Zbawicielu, głosimy prawdę w miłości i miłość w prawdzie.
Słowo „prawda” używane w głoszeniu Ewangelii, w nauczaniu i w teologii zawsze odsyła do słów Jezusa, a zatem wskazuje na Boga Ojca objawionego przez Jezusa i w Jezusie, który jest Amen – świadkiem wiernym i wiarygodnym. Do głosicieli i teologów należy troska, aby tego odsyłania nie zasłaniać.
Tę intuicję wyjątkowo dobrze wyrażają słowa Edyty Stein: „Nie przyjmujcie niczego za prawdę, co byłoby pozbawione miłości, ani nie przyjmujcie niczego za miłość, co byłoby pozbawione prawdy; jedno pozbawione drugiego staje się niszczącym kłamstwem”.
Prawda kontra postprawda
Rolą teologów w ramach uprawiania teologii jest także zabieranie głosu w aktualnych polemikach. A jedną z najważniejszych w tej chwili dyskusji jest właśnie spór o prawdę. I nie jest to spór o to, jaka definicja prawdy jest najlepsza, ale o samą prawdę.
Słowem, które najzwięźlej oddaje istotę tego sporu, jest „postprawda”. Wskazuje ono na erozję w naszej kulturze wiary w istnienie prawdy, która jest punktem oparcia. Wszystko okazuje się zmienne i względne, każdy ma swój punkt widzenia, a żaden punkt widzenia nie jest lepszy od innego.
Ten fundamentalny relatywizm staje się szczególnie groźny, gdy pytamy o dobro i zło. Teologia ma tutaj wielkie zadanie. Trzeba zabierać głos, polemizować, wykazywać błąd, pokazywać, iż istnieje prawda, która jest oparciem, jest większa od indywidualnych, subiektywnych opinii.
Ale tym bardziej musimy pamiętać, iż udział w tych polemikach nie jest głoszeniem Jezusa. Jako chrześcijanie nie głosimy prawdy filozoficznej, nie opowiadamy się za żadną definicją prawdy. Nie głosimy też doktryny rozumianej jako zestaw prawd ujmujących Prawdę-Amen.
Jedyną prawdą, jaką głosimy, jest Jezus objawiający Boga Ojca i Jego nieskończoną miłość. Wszystkie treści naszego głoszenia, a także cała tradycja doktrynalna, nie są samodzielnymi prawdami, ale służą głoszeniu Prawdy-Amen, która przewyższa wszelkie ludzkie rozumienie i nie daje się zamknąć w żadnym ludzkim słowie.
Nie w obronie poglądów ludzkich
Aby lepiej pokazać różnicę między polemikami, w których uczestniczy teologia, a głoszeniem Jezusa, warto przypomnieć słowa ze sławnego listu „Do Diogneta” 5,3: „[Chrześcijanie] nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich”.

- ks. Grzegorz Strzelczyk
- ks. Robert J. Woźniak
- ks. Alfred M. Wierzbicki
- ks. Andrzej Draguła
Wielkie tematy teologii
OUTLET
W drugim wieku, kiedy nieznany nam z imienia chrześcijanin pisał te słowa do swojego przyjaciela Diogneta, poganina, zamieszanie kulturowe było podobne do dzisiejszego. Autor i adresat tego listu należeli do elity intelektualnej i uczestniczyli w debatach filozoficznych. Pytanie o prawdę stawiane w tych debatach nie było im obce.
Dlatego słowa, iż chrześcijanie „nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich” mogą być dla nas dzisiaj istotną wskazówką. W dyskusjach o postmodernizmie, postprawdzie, o relatywizmie i nihilizmie bierzemy udział jako teologowie, a także jako chrześcijanie uprawiający filozofię, uczestniczący w publicznych debatach humanistycznych. Bronimy prawdy, polemizujemy, pokazujemy błędy i zafałszowania w wielu dominujących współcześnie poglądach, przestrzegamy przed zgubnymi konsekwencjami tych błędów.
W tych polemikach odwołujemy się do tradycji filozoficznej. Tak było od początku chrześcijaństwa. Jednak teolog powinien pamiętać o słowach z listu do Diogneta i nie mieszać Prawdy-Amen, jaką jest Jezus, z jakimkolwiek rozumieniem prawdy wypracowanym w tradycji filozoficznej lub wykuwanym w polemikach intelektualnych naszej epoki. Prawda-Amen nie należy do tych dyskusji.
Głoszenie Jezusa wykracza też poza obronę idei prawdy przed tezą, iż ta idea została rozbita przez idee postprawdy. Teologiczna obrona prawdy przed radykalnym relatywizmem postprawdy opiera się, jako na pewnym fundamencie, na słowach Jezusa, ale te słowa – ich znaczenie objawiające się tylko w wierze i w wierze głoszone – nie powinny stać się argumentami w żadnej dyskusji.
Religia Osoby
Tylko wsłuchując się w Jezusa, który jest Amen, świadkiem wiernym, teolog może owocnie uczestniczyć we współczesnych dyskusjach o prawdzie. Słuchając słów Jezusa, teolog czerpie z nieskończonego źródła Prawdy.
Powtórzmy jednak: to źródło zawsze pozostanie transcendentne wobec wszelkich sposobów intelektualnego, także teologicznego, rozumienia prawdy. Gdyby teolog chciał je ująć w słowa i umieścić pośród „poglądów ludzkich”, sprzeniewierzyłby się powołaniu teologa i stałby się jedynie filozofem pracującym na tekstach wziętych z Pisma Świętego.
Natomiast głoszenie Jezusa, Dobrej Nowiny, Zmartwychwstania Jezusa, zbawczej miłości Boga itd. powinno również na poziomie słów zachować prostotę i trzymać się ściśle tych właśnie słów. Dorzucanie do nich frazy: głosimy „prawdę o…” zaciemnia tę prostotę i – choćby wbrew intencjom głosiciela – upodabnia głoszenie do wykładu i sprowadza je do głosu zabieranego w polemice dotyczącej „poglądów ludzkich”.
Na koniec wróćmy do postawionego w tytule pytania. Otóż chrześcijaństwo jest religią Osoby. Nie jest religią księgi, nie jest też religią doktryny. Dlatego słowo „głoszenie” nie jest równoznaczne ze słowem „nauczanie”. Nauczanie o prawdach religijnych jest późniejsze, możliwe tylko po przyjęciu głoszonego orędzia, kerygmatu.
Jezus jest Prawdą, ale prawda nie jest Jezusem. Bóg jest Miłością, ale miłość nie jest Bogiem. Głośmy zatem Jezusa, a prawdy uczmy.
Przeczytaj także: Detronizacja dogmatu?