Jakże miła jest niedziela, gdy proboszcza z nami nie ma

undometindome.blogspot.com 1 dzień temu
Czuć to wyraźnie. Inna atmosfera w kościele, można oddychać i nie martwić się brakiem uśmiechu, który to brak przynależy do kondycji ludzkiej. Nie ma tego Egnacjuszowego szczerzenia zębów. Co za ulga.

Nawet i to dało się znieść, iż bombardowano nowymi świętymi. Nie lubię Piotra Jerzego Frassatiego, nie dogadałbym się z nim ani nie zaprzyjaźnił. Bo ja dogaduję się i zaprzyjaźniam np. ze św. Oswinem (7 wiek), św. Łucją (chyba wiek 3 lub 4) czy św. Teresą od Jezusa (16 wiek). Rozumiem ich sposób myślenia, ich język, ich drogę do Boga. I chciałbym, żeby mnie z tym zostawiono, a nie zmuszano do przyjaźni ze (świętym już) Frassatim. Przecież nie ma obowiązkowych świętych, każdy może przyjaźnić się z i czcić takich, którzy są mu bliscy.

Bardzo więc proszę: nie wpychajcie mi na siłę Frassatiego czy Acutisa. Są tacy, dla których oni będą bliscy, ja się do nich nie zaliczam. Zostawcie mnie w spokoju. I nie zachowujcie się, jakby to byli jedyni święci godni czci.

Chmielewska mi się znudziła. Czytam teraz Złotą muchę, ale nie wiem, czy przeczytam. A może hipomania się kończy?
Idź do oryginalnego materiału