Tak, Sabbathów nie można ochrzcić. Jednocześnie kilka zespołów rockowych tak szczerze i głęboko eksplorowało tematykę duchową i egzystencjalną.
Black Sabbath. Pozycja obowiązkowa na liście zespołów rockowych we wszelkich książkach o „zagrożeniach duchowych”. Takie listy zespołów, których rzekomo chrześcijaninowi nie wolno słuchać, były popularne zwłaszcza w latach 90. – często kopiowane wprost z ewangelikalnych materiałów z USA. Ale i w mainstreamowym Onecie Paweł Gzyl niedługo później podsumowywał stylistykę Black Sabbath jako „ciężkie brzmienie i satanistyczne teksty”. Czy faktycznie tak jest? Wystarczy zanurzyć się w ten świat, by zobaczyć, iż prawda okazuje się dużo bardziej złożona.
Już sama nazwa „Black Sabbath” budziła niepokój – jednak i ona w pewnym stopniu była dziełem przypadku. Przez dwa lata muzycy działali pod innymi szyldami – najpierw The Polka Tulk Blues Band, a następnie Earth. Jak się okazało, w Wielkiej Brytanii był już zespół o nazwie Earth, więc Ozzy Osbourne, Terence Butler i inni członkowie składu zostali postawieni przed koniecznością wymyślenia czegoś nowego.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Em Casalena w „American Songwriter” opowiada, iż naprzeciwko miejsca, gdzie zespół miał próby, było kino, w którym pokazywano film „I tre volti della paura” (dosł. „Trzy twarze strachu”), którego tytuł na angielski przetłumaczono właśnie jako „Black Sabbath”. Taką nazwę muzycy ostatecznie przyjęli w 1970 r. i grali pod nią przez następne 55 lat (jeśli do kariery, która oficjalnie zakończyła się w 2017 r., doliczyć ostatni koncert w pełnym składzie, niecałe trzy tygodnie przed śmiercią Osbourne’a).
Skąd ten mrok?
Wielka czarna postać o ognistych oczach
Opowiada ludziom o ich pragnieniach
To szatan siedzi i uśmiecha się
Patrzy, jak płomienie wznoszą się coraz wyżej
O nie, nie, Boże, proszę, pomóż mi
Czy to już koniec, przyjacielu?
Szatan nadciąga, a wraz z nim obłęd
Ludzie uciekają, są przerażeni
Niech lepiej biegną i uważają*
(„Black Sabbath”)
Tak samo nazywała się wydana w 1970 r. pierwsza płyta zespołu i pierwszy utwór na niej, do którego tekst napisał Osbourne. Owszem, szatan pojawia się w nim, ale zdecydowanie nie jest on pozytywną postacią. Narrator woła na pomoc Boga i ostrzega ludzi przed mrocznym rytuałem. Przedstawiona scena była zainspirowana koszmarnym snem basisty Geezera Butlera, który – owszem – eksperymentował wówczas z okultyzmem.
Pod wpływem takich eksperymentów przyśniła mu się przerażająca, czarna postać (co, jak pisze Casalena, wiązało się jeszcze z paraliżem przysennym), więc Butler opowiedział Osbourne’owi o tym przykrym doświadczeniu – i stąd ostrzegający tekst. Kontrapunktem dla niego jest pojawiający się po chwili „The Wizard”, opowieść o dobrym czarodzieju, który przynosi ludziom pokój i szczęście – można zobaczyć w nim odbicie Tolkienowskiego Gandalfa.
Na tej samej płycie pojawia się utwór „N.I.B.”, który zawiera słynne słowa „My name is Lucifer, please take my hand”. Lucyfer, który wyznaje miłość ziemskiej kobiecie. Jednak całość utworu nie pozostawia wątpliwości – jest to relacja przemocowa. Książę piekieł pod pozorami miłości bierze adresatkę swoich wyznań we władanie („Teraz jesteś już ze mną, we władzy moich myśli”).
Najsłynniejsza bodaj płyta Sabbathów, „Paranoid” z tego samego roku, podtrzymuje obecne na debiutanckim albumie ciężkie brzmienie. W przyszłości będzie ono inspiracją dla doom metalu. Teksty – w większości napisane przez Butlera – stają się ciekawsze i mniej oczywiste. W mniejszym stopniu bowiem czerpią z horroru, a zagłębiają się w meandry ludzkiej duszy (utwór tytułowy), sięgają do science fiction („Iron Man”), tematów antywojennych i apokaliptycznych („War Pigs”, „Electric Funeral”), a choćby społecznych („Hand of Doom”, opowiadający o uzależnionych od heroiny weteranach wojny w Wietnamie („Najpierw były bomby / wietnamski napalm / rozczarowanie / wbijasz sobie igłę”).
O walce między dobrem a złem – i to na metafizycznej płaszczyźnie – opowiada wspomniany utwór „War Pigs”. Oto generałowie, wysyłający młodych ludzi na śmierć dla własnych korzyści i uciechy, stają na Sądzie Ostatecznym:
Teraz w ciemności świat przestaje się kręcić
Tam, gdzie płonęły ciała, został popiół
Wojenne świnie nie mają już władzy
Ręka Boga wybiła godzinę
W dzień sądu Bóg wzywa
Wojenne świnie pełzną na kolanach
Błagając o litość za swoje grzechy
Szatan śmiejąc się, rozpościera skrzydła
Satanizm? Niekoniecznie
Na wczesnych płytach Black Sabbath szatan jest figurą przemocowego oszusta, który najpierw wciąga ludzi w spiralę zła, a następnie, gdy są już w pełni pod jego władaniem, śmieje się z ich cierpienia. Cały ten proces opisuje „Lord Of This World” z kolejnej płyty („Master Of Reality”, 1971).
Twój świat został stworzony dla ciebie przez kogoś z wysoka
Lecz zamiast miłości wybrałeś ścieżkę zła
Uczyniłeś mnie panem świata, w którym żyjesz
Nawet nie zauważyłeś, gdy zabrałem ci duszę
[…]
Myślisz, iż jesteś niewinny, iż nie masz się czego bać,
Mówisz, iż mnie nie znasz, ale czy to nie oczywiste?
Zwracasz się do mnie w całej swojej światowej chciwości i dumie
Ale czy postąpisz tak samo, gdy nadejdzie twoja kolej na śmierć?
Podobne pytanie muzycy zadają kilka utworów wcześniej, w „After Forever”. Butler, autor tekstu, odpierając późniejsze oskarżenia o satanizm, powie, iż „«After Forever» to najbardziej chrześcijańska rzecz, jaką można usłyszeć”. Narrator piosenki zachęca słuchających do zadania sobie podstawowych pytań egzystencjalnych. Czy Chrystus to tylko „imię, które przeczytali w szkolnej książce”? Co myślą o śmierci? Czy przyjaciele śmialiby się z nich, gdyby wiedzieli, iż wierzą w Boga? Na koniec jasno zaznacza swoje stanowisko:
Może zastanowisz się, zanim powiesz, iż „Bóg umarł”
Otwórz oczy, po prostu zrozum, iż to On jest tym jedynym
Jedynym, który może cię teraz ocalić od grzechu i nienawiści

Dorobek Sabbath ma wspólny fundament. Jest nim poszukiwanie nadziei, rozumu i światła w mroku
Jarema Piekutowski
Na ostatnim albumie z „wielkiej czwórki” pierwszych płyt Black Sabbath cały czas rozważają trudy egzystencji w świecie („Wheels of Confusion”, „Tomorrow’s Dream”), sięgają do science-fiction („Supernaut”), krytykują konsumpcjonizm („Cornucopia”), wstrząsająco opowiadają o uzależnieniu od kokainy („Snowblind”). Do tematyki religijnej powracają w utworze zamykającym płytę, „Under The Sun/Every Day Comes And Goes”, który w zdecydowany sposób krytykuje nauczanie religijne i zachęca do wolnomyślicielstwa:
Nie chcę, by jakiś fanatyk Jezusa mówił mi, o co chodzi w życiu,
Żaden czarny magik nie będzie mi mówił, bym wypędził swoją duszę.
Nie wierzę w przemoc, nie wierzę choćby w pokój,
Otworzyłem drzwi, teraz mój umysł jest wolny.
Nie chcę, by kaznodzieja opowiadał mi o Bogu w niebie,
Nie chcę, by ktokolwiek mówił mi, dokąd pójdę, gdy umrę.
Chcę żyć własnym życiem, nie chcę, by ludzie mówili mi, co mam robić,
Wierzę tylko w siebie, bo nikt inny nie jest prawdziwy.
Nie lekceważ symboli
Na kolejnych płytach z Ozzym Osbourne’em (do „Never Say Die” z 1976 r.) tematy duchowe i egzystencjalne pojawiają się nadal, choć z czasem nieco rzadziej, wśród historii rodem z fantasy i science fiction („Symptom of the Universe”) i zagłębiania się w meandry ludzkiej psychiki („Megalomania”, „Am I Going Insane”).
Czasami, zwłaszcza na słabszej płycie „Technical Ecstasy”, teksty wpadają w rockową przeciętność. Nocne życie i prostytutki („Dirty Women”), lekarz leczący muzyką rockową („Rock’n’Roll Doctor”) i uliczni buntownicy („Back Street Kids”). Z tego okresu intrygujący wydaje się „A National Acrobat”. Utwór przedstawia tajemniczą historię człowieka, który przeżył tysiące wcieleń – i staje po stronie miłości („Pamiętaj tylko, iż miłość jest życiem / A nienawiść jest żywą śmiercią”).
W latach 80., kiedy wokalistą i autorem części tekstów zostaje Ronnie James Dio, atmosfera zmienia się. Teksty Dio są pełne obrazów nieba i piekła, aniołów i diabłów, wizji z fantasy, ale służą one często za uniwersalne metafory moralne, a nie dosłowne deklaracje wiary bądź jej braku. Piosenka „Heaven and Hell” stała się klasykiem i manifestem nowej ery Sabbath.
Dio wyjaśniał, iż napisał ten utwór, by przekazać istotną dla siebie prawdę o ludzkiej naturze: każdy człowiek nosi w sobie zarówno niebo, jak i piekło. Refren: „Świat jest pełen królów i królowych, które oślepiają cię i kradną ci sny”. Pojawia się więc motyw, obecny u Black Sabbath od początku, wezwania do wiary we własny rozum i przestroga przed fałszywymi autorytetami. W kolejnych dekadach działalności zespołu będzie on powracać pod postacią ostrzeżenia przed siłą tłumu („Mob Rules”) czy bogaczy („Zero The Hero”).
Z tego okresu pochodzi kilka bardzo intrygujących tekstów. Należy do nich „The Sign of the Southern Cross”:
Jeśli nie ma światła, gdy nikt nie patrzy,
Skąd mam wiedzieć, w co można wierzyć?
Opowiedziana historia, która nie może być prawdziwa,
Jakoś musi odzwierciedlać prawdę, którą czujemy.
To niemal metafizyczne pytania o to, co realne, a co symboliczne. Kierkegaard mówił wszak, iż prawdą niekoniecznie jest to, co istnieje (jak w definicji Arystotelesa), a to, co uszlachetnia. Utwór zbudowany jest z obrazów nocnego nieba, gwiazdozbioru Krzyża Południa i wędrówki w nieznane – przypomina on poetykę fantasy, ale znaczenie ma uniwersalne: przebija w nim wiara w rzeczy niedostrzegalne gołym okiem, poszukiwanie duchowej prawdy ukrytej za mitami i symbolami.
„Wstaję z mroków”
Najwięcej motywów mrocznych i okultystycznych pojawia się na płycie „Headless Cross” (1989), gdzie wokalistą jest Tony Martin. Paradoksalnie brzmienie na tej płycie okazuje się lżejsze, bardziej melodyjne, rozwodnione klawiszami typowymi dla późnych lat 80. W „Devil and Daughter” kiczowatej, horrorystycznej historii faktycznie towarzyszy podziw dla mocy szatana. Tekst „When Death Calls” ostrzega jednak przed tą mocą („Nie patrz w te zapadłe oczy / Nie patrz, a będziesz żył”). Opowieści na „Headless Cross” i kolejnej płycie „Tyr” są jednak najczęściej fantastyczne i mitologiczne, a przy tym bardziej komiksowe niż kiedykolwiek.
Kolejne płyty z lat 90. oznaczają powrót znanej z początków działalności zespołu krytyki społecznej. Uderza aktualność utworu „Computer God”, rozpoczynającego płytę „Dehumanizer” z 1992 r., ostrzegający przed odczłowieczającą technologią: „Miłość to automatyczna przyjemność / Wirtualna rzeczywistość / Śmiertelna nienawiść – to kalkulacja” (na następnym krążku temat powróci w utworze „Virtual Death”). Piętnowany jest religijny fanatyzm („Immaculate Deception”, „Cardinal Sin”) i sekciarstwo („Psychophobia”).

- Marek Kita
Zostać w Kościele / Zostać Kościołem
Po wielu latach przerwy, w 2013 r., ukazuje się ostatni album – „13” – na którym powraca wokalista Ozzy Osbourne oraz Geezer Butler jako autor większości tekstów. Black Sabbath znów sięgają tu po tematykę egzystencjalną i duchową, i robią to z mocą, jakiej trudno było doświadczyć na poprzednich kilku płytach. Bodaj najmocniejszym wyrazem tych poszukiwań jest utwór „God Is Dead?”.
Mam krew na sumieniu
Myślę o morderstwie
Wstaję z mroków, z grobu, ku nieodwołalnej zagładzie
Teraz moje ciało jest świątynią
Krew płynie wolno
Deszcz nabiera czerwonej barwy
Głosy odbijają się echem w mojej głowie
Czy Bóg żyje, czy umarł?
Mamy więc nietzscheańskie twierdzenie o śmierci Boga. Znak zapytania sugeruje jednak, iż Sabbath stawiają pytanie, zamiast udzielać łatwej odpowiedzi. Geneza piosenki jest ciekawa: „God Is Dead?” ma formę monologu osoby targanej zwątpieniem. Widzimy świat pełen przemocy i chaosu. Narrator szuka znaku obecności Boga, ale wszędzie dostrzega tylko śmierć, cierpienie i hipokryzję. Ale pod koniec piosenki następuje zwrot – Ozzy śpiewa „I don’t believe that God is dead”.
Co z tym Black Sabbath?
Tak, Sabbathów nie możemy ochrzcić – i nie powinno się tego robić. Nie są i nie byli zespołem chrześcijańskim. W ich tekstach dominuje rozczarowanie instytucjonalną religią, niechęć do hipokryzji i przemocy, której dopuszczają się liderzy religijni. Jednocześnie kilka zespołów tak szczerze i głęboko eksplorowało różne oblicza duchowości. Od mistyczno-metaforycznych ujęć Dio, przez horrorystyczno-okultystyczne przypowieści Tony’ego Martina, po społeczną krytykę fanatyzmu i hipokryzji na „Cross Purposes”.
Owszem, image Brytyjczyków, zwłaszcza w niektórych okresach, czerpał z gotyckiego i współczesnego horroru. Być może to rozdrażniło Rogera Watersa, który niedawno obraził zmarłego niedawno Ozzy’ego Osbourne’a, twierdząc, iż ten „setki lat występował w każdej telewizji ze swoimi idiotyzmami i bredniami”. Jednak świadczy to o bardzo powierzchownej znajomości Black Sabbath i niezrozumieniu tego zespołu.
Jeśli zagłębić się w tematykę tekstów kilkuset piosenek, jakie powstały podczas długiej kariery, wyraźnie widać, iż zespół regularnie wchodził w przestrzeń głębszych refleksji egzystencjalnych i duchowych – i wbrew pozorom najczęściej wcale nie głosił mrocznego i negatywnego przesłania, o jakie się go oskarża. Gdy mówili o religii, to albo by zachęcić do autentycznej wiary (jak Butler we wspomnianym „After Forever”), albo by oczyścić ją z wypaczeń (jak Martin w „Cardinal Sin”).
Dorobek Sabbath ma wspólny fundament. Jest nim poszukiwanie nadziei, rozumu i światła w mroku.
* Wszystkie tłumaczenia tekstów utworów są autorstwa Jaremy Piekutowskiego.