Ostatnie lata życia Bł. Bronisławy na ziemi.

salveregina.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Błogosławiona Bronisława


Konfesja Bł. Bronisławy w kościele Norbertanek w Krakowie

Cóż powiedzieć o euforii naszej Bronisławy? Otrzymawszy samotną celkę w pobliżu kościoła, tak często doń chodziła, iż zdawała się zamieszkiwać w nim! Codzienne oficjum w chórze, uroczyście śpiewane, wspólne rozmyślania, Msze Święte, częste nauki, głoszone przez braci-kapłanów i różne inne nabożeństwa, napełniały serce jej niewypowiedzianą błogością. Nie mogła się dość nadziękować Bogu za to dobrodziejstwo, iż po latach przymusowej tułaczki, mogła teraz w spokoju i ciszy niezamąconej pozostawać u stóp Pańskich ołtarzy, adorować Boga utajonego w Najświętszym Sakramencie we dnie i w nocy i przygotować się na tę czekającą ją podróż do wieczności, która coraz więcej się zbliżała. Bronisława liczyła około 56 lat, z których 40 spędziła w zakonie. Nie należała więc jeszcze do sędziwych, niemniej jednak siły jej żywotne były stargane licznymi pracami, umartwieniem, pokutą, czuwaniami nocnymi, troskami i cierpieniami różnego rodzaju. Najwięcej strawiła jej siły coraz bardziej rosnąca tęsknota za ojczyzną niebieską. Nic tej tęsknoty ukoić, zaspokoić nie mogło, bo ci „niespokojne jest serce, póki nie spocznie w Tobie, o Boże“! (Św. Augustyn). Już tyle dusz świątobliwych wyprzedziło ją w drodze do krainy szczęścia wiekuistego! Po rodzicach i braciach, w młodocianym wieku zmarłych, odszedł stryj Iwo, biskup krakowski, za nim Czesław i Jacek najmilsi, odleciała czysta Judyta, a po niej niedługo, — jak opowiadał O. prepozyt, po otrzymaniu wieści z Niederlandu — pokrewna jej duchem, belgijska Norbertanka, Julianna z Kornelijskiej góry. Ta panna świątobliwa, za objawieniem niebieskim stawszy się głosicielką święta Bożego Ciała w Kościele Chrystusowym, doznawała z tej przyczyny strasznego prześladowania od ciemnego tłumu, który podburzony, w ślepej nienawiści pozbawił ją nie tylko spokojnego życia w jej klasztorze, ale z każdego innego schronienia wyrzucał tak, iż nieszczęsna tułaczka w zupełnej nędzy i opuszczeniu, przywlókłszy się do małej wioszczyny zwanej Fossa, tam przez kapłana ostatnimi Sakramentami zaopatrzona, życie skończyła, wpatrzona w Najświętszą Eucharystię, dla której czci tak bardzo cierpiała w 1257 r.

Wnętrze kaplicy przy Kopcu Kościuszki w Krakowie

„I ta córka najgodniejsza Świętego Norberta, Apostoła i obrońcy Najświętszego Sakramentu, uprzedziła mnie, umierając w nędzy i opuszczeniu dla chwały Twej, o dobry Jezu. O jak hojnie nagrodziłeś ją za wszystkie poniżenia i wzgardy, jakie ponosiła dla Ciebie, Panie, który choćby za kubek wody, dany ochotnie, stokrotną obiecałeś zapłatę!“ Takie myśli przebiegały przez duszę Bronisławy, która, porównując swe krzyże z wycierpianymi przez Julię katuszami, za nic je poczytała a upokarzając się przed Bogiem, mówiła: O Panie, ta służebnica Twoja tak wiele dla Ciebie uczyniła, a ja co? — Zaprawdę, niegodnam pod stopami ludzkimi zostawać! Słudzy Twoi tak wiele cierpią, a mnie tu tak dobrze w cichym klasztorze. I roniła rzewne łzy w swej pokorze, ofiarując się chętnie, by i zgorzeć w cierpieniu dla miłości Jezusa i zasłużyć sobie chwalić Go wiecznie z duszami tak Świętymi w Niebie.

Minęło już 18 lat od najazdu tatarskiego. Ciężkie rany zadane Polsce przez mongolskie plemię, zabliźniały się powoli, zbladła groza przeżytych okropności, mordów, pożogi, wypleniona ludność przyrosła znowu, zaczęło płynąć życie spokojne po miastach i wioskach naszych, zdawało się, iż nastała pora sprzyjająca rozwojowi kraju i Kościoła. Do klasztoru zwierzynieckiego zaczęły znów wstępować liczne panny. Cieszyły się zakonnice na widok całej gromadki nowo zaciężnych nowicjuszek, które ożywiły mury świeżo odbudowane jasnymi głosy religijnej psalmodii w chórze, wzmocniły młodymi siłami sterane długą poniewierką starsze siostry zgromadzenia. Mistrzyni kierująca nowicjatem, chcąc swoje wychowanki przejąć czcią i uszanowaniem dla starszych zgromadzenia, opowiadała im nieraz o wielkich pracach, cierpieniach, dolegliwościach, jakie te matki, dziś wiekiem i chorobą pochylone, przechodziły podczas poniewolnej tułaczki. Młodziuchne serca, rozważając te słowa, z wielką miłością pragnęły oddawać starszym by i najniższe usługi, chcąc umilić ich starość, wywołać uśmiech wesela na poważne oblicza.

Ze wszystkich jednak najwięcej miłowały Bronisławę, która zawsze wdzięcznym darzyła je spojrzeniem a za oddaną choćby najmniejszą usługę, odpłaciła słodkim słowem i zawsze do dobrego je wiodła swoim życiem anielskim, eucharystycznym. Mistrzyni, znając ten wpływ dodatni na nowicjuszki, prosiła nieraz Bronisławę, aby w czasie odpoczynku poobiedniego raczyła wejść w grono tych dzieci. Więc dnia pewnego, gdy odłożywszy prace, gościły w swym gronie najmilszą siostrę, otaczając ją wieńcem, wsłuchane w zbożne nauki i opowiadania, Bronisława niezwykle ożywiona i rozradowana w duchu bożym, dawała im poznawać wartość krzyża i zachęcała do chętnego ofiarowania się Bogu na wszelkie cierpienia. Wszystkie otaczające ją siostrzyczki z wielkim przejęciem wysłuchały tej nauki i na ostatek czule ucałowały krzyż, podany im przez Bronisławę ze słowy: „Miłość moja, Ukrzyżowany jest! A ja, nie daj, Panie, abym się miała chlubić w czym innym, jeno w krzyżu Pana naszego, Jezusa Chrystusa!“ Nagle słyszą gwałtowne szarpanie dzwonem u furty. Dziwny lęk je ogarnął, spojrzała jedna na drugą. Ach, jakież niebo czerwone, jak krew, jak czarne kłębią się dymy! Już słychać zgrzyt kół i tętent pędzących koni, jęk i krzyk: Uciekaj, uciekaj! Tatarzy!

Wąską ścieżyną wśród lesistej puszczy Sikornika kroczy powoli biała Norbertanka. Ciężkie westchnienia dobywają się ze ściśnionego serca a z oczu jej padają łzy na krzyż, który trzyma w dłoni, ilekroć przyciśnie go do zbielałych warg. „O Panie, zlituj się nad nieszczęsnym ludem Twoim, zlituj się nad pławiącą się we krwi i ogniu nieszczęsną krainą polską! Znów świątynie Twe zbezczeszczone, zhańbione ołtarze, dzieci tej ziemi bezbronne wycięte w pień lub w łyka niewoli spętane jęczą… Ach, odwróć od nas zagniewane oblicze Twoje, a jeżeli już koniecznie rózga zapalczywości znieważonego Majestatu Twego ma uderzyć, to na mnie, na mnie, Panie, skieruj te razy, a przepuść, przepuść ludowi Twemu, Boże, Ojcze miłosierny!“

I gdy tak jęczy wśród łez serdecznych, wyciągnąwszy w górę ramiona w błagalnej modlitwie, jej zalanym łzami oczom jawi się z nagła na tle lesistym wielka jasność, świetlana, promienna, a wśród niej Sam Pan Jezus z krzyżem w ręku. Najsłodszy Zbawiciel, wskazując na krzyż, rzecze: „Bronisławo, krzyż mój, krzyż twój, ale też i chwała moja twoją będzie!“

O Święta Patronko, jak wielką miłością pałasz ku Ojczyźnie swojej, kiedy łzy twoje, nad jej niedolą wylane, zjednały ci widzenie Boga i zapewnienie chwały wiecznej! — Bądź błogosławiona na wieki od narodu, za którym się wstawiasz w jego potrzebach w skutecznej swej modlitwie!

Omdlałą Bronisławę podniosły stroskane współsiostry a orzeźwiwszy wodą zaczerpniętą z pobliskiej krynicy (t. zw. źródełka Bronisławy), zarzuciły najczulszymi pytaniami, co jej jest, jak się czuje. Święta dziewica, zawsze szczera i prosta, opowiedziała im swe widzenie, zarazem dodając, iż koniec jej życia się zbliża, iż już odejdzie z tej ziemi. Nie opuszczaj nas jeszcze, droga siostro i matko ty nasza — zawołały z płaczem — i cóż my bez ciebie poczniemy, teraz osobliwie, gdy znów pozbawione cichego gniazda zakonnego, tułać się musimy wśród tych lasów i skał dzikich!“ Widząc Bronisławę coraz bardziej słabnącą, jęcząc dodały: „I gdzież my cię ułożymy, jakąż wygodę damy w tej niemocy, gdy ani garstki słomy nie mamy, gdy wszystko z dymem poszło!“

Uśmiechnęła się Bronisława: „Miłe siostry, nie bądźcie frasobliwe, kochające serca wasze wielką mi osłodą, a gdy Pan nasz, najmilszy Jezus, umierał na krzyżu w mękach i opuszczeniu, słuszna, aby i jego nędzna służebnica podobnie żywot swój skończyła“.

Lecz przemyślne serca Sióstr mimo wszelkie braki obmyśliły miejsce spoczynku w owej puszczy najmilszej swej matce. Wynalazły miękką murawę pod rozłożystą lipą, płaski obok kamień nakryły mchem i na tern łożu ułożyły oblubienicę krzyża, Bronisławę. Wdzięcznie przyjęła wszystkie te starania święta nasza, ale dbała zawsze więcej o drugich niż o siebie, pouczała siostry, co, gdzie i jak mają czynić, aby wśród przymusowej tułaczki jakie takie schronienie znaleźć mogły. Letnia pora ułatwiła wszystko nie szukającym wygód zakonnicom. Przyuczone do głodu i chłodu, mężnie znosiły wszelkie braki, ubolewając jedynie nad zniszczeniem klasztoru i nad powoli dogorywającą w ostatniej nędzy i ubóstwie Bronisławą.

Lud okoliczny, który przed najazdem tatarskim zdołał umknąć w zwierzynieckie lasy, dowiedziawszy się o śmiertelnej niemocy Bronisławy, pamiętny licznych dobrodziejstw i przysług przez nią mu świadczonych, zachodził gromadkami, nieśmiało zbliżając się do leśnej ustroni, gdzie spoczywała. Tu swe żale i troski wypowiadał, płacząc nad dolą okrutną swoją i dzieci. — „Bądźcie spokojni! Bóg czuwa nad wami. Ten, co o wróblu pamięta i lilie polne przyodziewa, nie opuści was! Ufajcie Opatrzności Pańskiej. Wnet pobudujecie domy, chleba wam nie zabraknie, a już więcej Tatar nie spali Krakowa ani Zwierzyńca. — Ja o was zawsze pamiętać będę w modlitwach. Służcie Panu wiernie i żyjcie cnotliwie, a błogosławić będzie Bóg narodowi polskiemu!“

Gdy mrok wieczorny zapanował na Sikorniku, a siostry czuwające przy chorej posnęły, wśród ogólnej ciszy, spoza drzew, krzewów i paproci zaczęły się wysuwać ostrożnie długie słuchy zajączków, zbliżała się z szyszką w łapkach czarnooka wiewiórka i stara matka sarna wiodła swe młode pokolenie z wyciągniętymi szyjkami ku Bronisławie, która, iż nigdy żadnemu zwierzątku nie uczyniła choćby najmniejszej krzywdy, nie wzbudzała też żadnej obawy w swych leśnych sąsiadach. choćby zdradliwa liszka z pobliskich „Lisich jam“ nie odważyła się zakłócać ciszy. I pokój panował w zwierzynieckich lasach i zgoda i bezpieczeństwo, jak niegdyś w owej krainie rajskiej, gdy człowiek był poddany Bogu a natura człowiekowi i wszelki duch chwalił Pana.

29 sierpnia obchodzi Kościół pamiątkę ścięcia Św. Jana Chrzciciela, jednego z głównych patronów zakonu premonstrateńskiego. Od roku 1259 dzień ten miał się stać podwójnie pamiętnym dla kościoła w Polsce, w nim bowiem zgasła najświetniejsza gwiazda zwierzynieckich Norbertanek, Bł. Bronisława. Zaopatrzona Świętymi Sakramentami umierających, w przytomności kapłanów swego zakonu, współsióstr i sporej gromadki ludu krakowskiego, oddała czystego ducha swego Bogu, wśród modłów przytomnych, opłakujących jej stratę. Zmarła na Sikorniku, (świadczy bulla beatyfikacyjna), poza klasztorem, na poniewolnej tułaczce. Okoliczność ta nie była przypadkową, jak w ogóle we wszechświecie nic się nie dzieje ślepym trafem: Opatrzność Boska, przeznaczając Bronisławę na patronkę i opiekunkę Polski, chciała, aby mimo zakonnego stanu, w którym żyła, ukryta światu w klasztorze, pozostawała przecież wśród polskiego ludu, dzieląc z nim wszelką jego dobrą i złą dolę, aby poznawszy z własnego doświadczenia, co bieda, opuszczenie, głód, zimno, prześladowanie, wygnanie, tym skuteczniej wstawiała się za swoją ojczyzną u tronu Miłosierdzia, wypraszając jej potrzebny ratunek, nie tylko za dni życia swego ale i po śmierci, zwłaszcza wówczas, gdy Polska rozszarpana przez zdradliwe sąsiady, krwawiła się w ciężkiej niewoli.

Tu, przy jej zwłokach płakał lud prosty, on też najwierniej tradycję cnót Bronisławy przez całe wieki zachowywał i do jej beatyfikacji świadectwa Łask przez nią uzyskanych, pod przysięgą składał. Chłopskie ręce wykopały Bronisławie grób na Sikorniku i w nim złożyły czcigodne ciało, zroszone obficie serdecznymi łzami. A gdy zakonnice powracały z puszczy do swego klasztoru, lud krakowski odniósł święte szczątki w licznej procesji do kościoła, gdzie w osobnej, na to umyślnie w murze wewnętrznym wydrążonej framudze, złożone zostały.

Patronko Polski, Błogosławiona Bronisławo, wstawiaj się za narodem twym u Tronu Bożego!

Źródło: Błogosławiona Bronisława, Patronka Polski wydanej w 1926r.

Idź do oryginalnego materiału