„To jest mój Syn umiłowany”. Pełnia Objawienia Bożego ukazana w Osobie Jezusa Chrystusa

4 godzin temu

Od początku świata Pan Bóg stopniowo dawał się poznać ludziom; objawił się Adamowi i Ewie, Noemu, czy Abrahamowi, przemawiał przez patriarchów i proroków. Jednak najbardziej dał się poznać przyjmując ludzką naturę. To właśnie podkreślają słowa: „To jest mój Syn umiłowany” oraz „Jego słuchajcie!”, słyszane z obłoku podczas Przemienienia na Górze Tabor. Wskazują one iż pełnia Objawienia Bożego zawarta jest właśnie w Jezusie Chrystusie.

Scena Przemienienia Chrystusa symbolicznie łączy Stary i Nowy Testament. To właśnie wtedy Chrystus – Bóg Wcielony, centralna Osoba Nowego Testamentu – rozmawiał z dwoma przedstawicielami Starego Przymierza: Mojżeszem i Eliaszem. Mojżesz symbolizuje Prawo, czyli Torę. W tych pierwszych pięciu Księgach Starego Testamentu Bóg przekazał ludziom nakazy, które mieli zachowywać. Eliasz z drugiej strony jest jednym z proroków, których zadaniem było przygotowanie Narodu Wybranego na przyjście Zbawiciela. Cudowne przejście Mojżesza przez Morze Czerwone zapowiedziało przejście Chrystusa ze śmierci do życia, a wzięcie Eliasza do nieba wskazuje na późniejsze Wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa.

Nie bez znaczenia jest fakt, iż Mojżesz i Eliasz ukazali się akurat podczas Przemienienia na Górze Tabor. To właśnie wtedy bowiem, w słowach: „Jego słuchajcie!”, Bóg Ojciec wskazał na Chrystusa jako prawodawcę Nowego Przymierza. Zaś zestawienie Go z Mojżeszem i Eliaszem stanowi łącznik między Starym i Nowym Przymierzem.

To w tym momencie Bóg Ojciec przemówił z obłoku: „To jest mój Syn umiłowany” (Mt 17,5). Słowa te niezaprzeczalnie potwierdzają Bóstwo Chrystusa, który – jak pisze św. Paweł – „jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty” (Hbr 1,3). A Sam Chrystus powiedział Apostołowi Filipowi: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. (…) Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (J 14,9-11). Nikt bowiem nie może ukazać ludziom Bóstwa lepiej niż sam Syn Boży, który w jednej Osobie łączy Boską i ludzką naturę.

Jedność dwóch natur w jednej – Boskiej – Osobie Chrystusa czyni Go najlepszym pośrednikiem między Bogiem i człowiekiem. Św. Paweł podkreślił to pisząc do Tymoteusza: „Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5). Dlaczego Apostoł napisał właśnie „człowiek, Chrystus Jezus”? Chrystusowe pośrednictwo stało się bowiem możliwe z chwilą Wcielenia, czyli przyjęcia przez Niego ludzkiej natury. Chociaż zawsze był w pełni Bogiem, to w momencie poczęcia w łonie Maryi stał się również w pełni człowiekiem, przyjął pełną ludzką naturę. Mając tak wiele wspólnego z obiema stronami, jest idealnym pośrednikiem między nimi. Ojcu zanosi nasze modlitwy i ofiary – w tym najdoskonalszą Ofiarę Mszy Świętej; dla ludzi zaś otrzymuje łaski i dary, którymi ich hojnie obdarza.

Jedność dwóch natur w Chrystusie powoduje również, iż to właśnie w Nim zawarta jest pełnia Objawienia Bożego. Objawienie można w uproszczeniu wyjaśnić jako działanie Boga, przez które daje się On poznać ludziom, aby przez to doprowadzić ich do zjednoczenia z Sobą w niebie. W Objawieniu Bóg ujawnił w sposób tajemniczy misteria nadprzyrodzone i prawdy naturalne religii w taki sposób, by mogły być następnie nieomylnie przedkładane przez Kościół bez jakiejkolwiek zmiany znaczenia, aż do skończenia świata – pisze w dziele De Revelatione wybitny teolog, tomista i dominikanin, ojciec Réginald Garrigou-Lagrange.

Choć Pan Bóg dawał się poznać ludzkości od samego początku świata, to Jego Objawienie osiągnęło pełnię właśnie w Osobie Jezusa Chrystusa. Święty Paweł pisze w Liście do Hebrajczyków: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat (Hbr 1,1-2). Poprzez swoje Wcielenie, niewidzialny Bóg dał się ludziom zobaczyć w widzialnej postaci.

Stary Testament zawiera Objawienie Boże, ale niepełne i – można powiedzieć – „w kawałkach”. Był to etap przygotowania ludzkości na przyjście Zbawiciela. Poprzez patriarchów i proroków, poprzez dziejące się wtedy wydarzenia, Bóg objawiał Izraelitom jakąś część wiedzy o Sobie. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 54-64) wylicza kilka tego przykładów: stworzenie świata, przymierze z Noem po potopie, powołanie Abrahama oraz wybranie Izraela jako Ludu Bożego. Przykłady można by mnożyć, jednak żaden z nich nie stanowił pełni Objawienia Bożego; stało się to dopiero w Osobie Jezusa Chrystusa.

Najgłębsza zaś prawda o Bogu i o zbawieniu człowieka jaśnieje nam przez to objawienie w osobie Chrystusa, który jest zarazem pośrednikiem i pełnią całego objawienia – czytamy w konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym Dei Verbum (paragraf 2).

To Objawienie odbyło się przez czyny Chrystusa, Jego nauczanie, a przede wszystkim przez śmierć i chwalebne zmartwychwstanie. Wszystko to zostało spisane na kartach Ewangelii, które są Torą Nowego Testamentu, czyli podstawowym zbiorem praw Nowego Przymierza. Nie bez powodu jest zatem obecność w scenie Przemienienia właśnie Mojżesza: ten, który był bożym instrumentem w przekazaniu Starego Prawa, teraz stoi obok samego Chrystusa w momencie, w którym Bóg Ojciec wypowiada z obłoku polecenie: „Jego słuchajcie!”. Bóg Ojciec jasno wskazuje wtedy iż odtąd ludzkość ma słuchać już nie patriarchów czy proroków, ale Jego własnego Syna.

Nie oznacza to, iż Stary Testament został wtedy wyrzucony do kosza. Oczywiście nie obowiązują nas już starotestamentalne przepisy ceremonialne, rytualne, czy oczyszczenia – zostały zastąpione jedną doskonałą Ofiarą Chrystusa na krzyżu. Jednak wszystkie Księgi Pisma Świętego – zarówno Starego jak i Nowego Testamentu – zawierają Objawienie Boże i są niezbędne do zrozumienia sensu chrześcijaństwa. Znajdują one jednak swoje wypełnienie właśnie w owej nowotestamentalnej Torze, czyli w Ewangeliach, i dlatego nie mogą być rozumiane w oderwaniu od treści Ewangelii.

Bóg, sprawca natchnienia i autor ksiąg obydwu Testamentów, mądrze postanowił, by Nowy Testament był ukryty w Starym, a Stary w Nowym znalazł wyjaśnienie. Bo choć Chrystus ustanowił Nowe Przymierze we krwi swojej (…), wszakże księgi Starego Testamentu, przyjęte w całości do nauki ewangelicznej, w Nowym Testamencie uzyskują i ujawniają swój pełny sens (…) i nawzajem oświetlają i wyjaśniają Nowy Testament (konstytucja Dei Verbum, 16). To właśnie zostało podkreślone obecnością Mojżesza w scenie Przemienienia.

Przyjście na świat Chrystusa było nie tylko najdoskonalszym, ale również ostatnim publicznym objawieniem w historii zbawienia. Nie należy się już spodziewać żadnego nowego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego Jezusa Chrystusa (konstytucja Dei Verbum, 4). W erze po Chrystusie mogą jeszcze mieć miejsce objawienia prywatne, ale te nic nowego nie wniosą do prawdy objawionej, a jedynie podkreślą bądź zwrócą uwagę ludzi na jakiś aspekt doktryny Kościoła. I tak św. Małgorzata Maria Alacoque doznawała prywatnych objawień Chrystusa, których przesłanie dotyczyło kultu Jego Najświętszego Serca. Nie wniosło to nic nowego do nauczania Kościoła, ale zwróciło uwagę katolików właśnie ten boski atrybut – Serce Jezusa, który do tej pory był nieco marginalizowany. Podobnie można powiedzieć o objawieniach Matki Bożej w Fatimie, Gietrzwałdzie, czy wszystkich innych zatwierdzonych przez Kościół objawieniach.

Skoro wszystko co możemy tu na ziemi wiedzieć o Bogu zostało objawione, czy oznacza to, iż żaden postęp teologiczny nie może mieć miejsca? Bynajmniej! Postęp może a choćby powinien mieć miejsce, jednak siłą rzeczy nie polega on na dalszym objawianiu się Boga, a raczej na naszym głębszym zrozumieniu Go. Nasze zdobywanie wiedzy o Bogu polega na swoistym połączeniu objawionych faktów, poszukiwaniu wniosków i zależności między nimi. Taki postęp jest nam potrzebny, bowiem dążenie do coraz głębszego poznania Boga powoduje w nas wzrost miłości do Niego. Jak mówi św. Augustyn: „Nie można kochać tego, czego się nie zna” (De Trin. X, 1,2).

Oczywiście taki postęp musi się odbywać w nawiązaniu do Pisma Świętego, Tradycji i magisterium Kościoła. Spotykamy niestety teologów, których tezy zrywają z tym co Kościół orzekł podczas dwóch tysięcy lat swojego istnienia. Ich metodologia jest błędna. Poznawanie Boga nie może bowiem polegać na zaprzeczaniu temu co już o Nim wiemy, ale raczej na rozwijaniu już istniejącej wiedzy. Tak właśnie działali wielcy teologowie Kościoła – ze św. Tomaszem z Akwinu na czele. A żyjący w IV w. św. Wincenty z Lerynu tak wyjaśnił jak powinien wyglądać rozwój doktryny w Kościele:

Może jednak ktoś zapyta: Jak to? Więc nie będzie w Kościele Chrystusowym żadnego postępu religii? Owszem, powinien być, i to jak największy. (…) Ale ten postęp niech będzie naprawdę postępem wiary, a nie zmianą. Boć przecie istota postępu na tym polega, iż rzecz jakaś rozrasta się w sobie; istota zaś zmiany na tym, iż rzecz jakaś przechodzi w zupełnie inną. Niechże więc wzrasta i olbrzymie choćby postępy czyni zrozumienie, wiedza, mądrość, (…) ale koniecznie w swojej jakości, to jest w obrębie tego samego dogmatu, w tym samym duchu, w tym samym znaczeniu.

Adrian Fyda

Idź do oryginalnego materiału