Z szamana do ewangelisty i działacza społecznego

chrzescijanin.pl 4 godzin temu

Abebe Woldegiorgis, dziś lider lokalnej społeczności, ewangelista i członek rady rozwoju w okolicach Bishoftu w Etiopii, nie zawsze był wzorem chrześcijańskiego życia. Przez lata pracował jako pomocnik „proroka” – lokalnego szamana – zajmując się rytualnymi ofiarami ze zwierząt. Porzucił szkołę po piątej klasie, a jego życie toczyło się wokół przesądów i alkoholu.

Przełom nastąpił, gdy – upokorzony przez swojego mentora – postanowił przejść do wspólnoty protestanckiej, mimo iż wcześniej otwarcie nienawidził ewangelikalnych chrześcijan. Stracił źródło utrzymania i wsparcie religijnej wspólnoty, ale zyskał pokój wewnętrzny i trzeźwość.

W nowej wierze zaangażował się w działania organizacji **Three Roots International**, wspierającej rozwój społeczności lokalnych. Współtworzył komitet ds. rozwoju i rady rodziców, pracując nad poprawą warunków życia – bez dostępu do elektryczności, kanalizacji czy dobrych dróg.

Woldegiorgis uważa, iż jego zaangażowanie to wyraz wiary. Cytuje Nehemiasza: „Odbudujmy mury Jerozolimy, by nie być już pośmiewiskiem”.

Rząd realizuje ambitne inwestycje infrastrukturalne – zwłaszcza w stolicy – ale na wsi zmiany są odczuwane ambiwalentnie. Choć drogi i lotnisko mają przynieść rozwój, wielu mieszkańców traci swoje domy. Jednym z nich jest Worku Aboye, przewodniczący komitetu ds. rozwoju, którego dom ma zostać wyburzony pod nową drogę. – Dla mnie to złe, ale przyszłość zyska – mówi.

Aboye ma sześcioro dzieci, a jego żona została matką w wieku 13 lat – decyzja została jej narzucona przez rodzinę. Dziś Aboye przestrzega innych przed podobnymi małżeństwami. Od trzech lat przewodzi 12-osobowemu komitetowi, który mimo braku formalnej władzy skutecznie lobbował m.in. o budowę mostu czy dostęp do wody.

Obecnie liderzy walczą o naprawę drogi do szkoły prowadzonej przez TRI. Deszcze regularnie ją niszczą, utrudniając transport i zagrażając infrastrukturze. Choć prace miały ruszyć, projekt utknął przez spór o koszty.

Mimo trudności, zaangażowanie mieszkańców robi wrażenie choćby na lokalnych urzędnikach. – Ludzie zaczynają domagać się swoich praw i wiedzieć, na co idą publiczne środki – mówi jeden z nich. – Dla mnie głoszenie Ewangelii to także moja praca. Chcę, by ludzie odnaleźli wiarę przez to, co robię.

Więcej dowiesz się z artykułu na stronie Christianity Today

Idź do oryginalnego materiału