Przeciwnicy Europy są właścicielami mediów, które nazywamy społecznościowymi, choć przecież ich istotą jest wykorzystywanie darmowej pracy nas, użytkowników. To one sprzedają opowieść o słabej Europie. Bo o sprzedaż, czyli zarabianie im chodzi.
Dobra robota! – zakomunikował mi dziś Instagram. Nieświadomie twórcy tego medium przypomnieli mi, iż moje wpisy w „soszjalach” to darmowa praca, z której wszystkie zyski czerpie kilka wielkich korporacji. jeżeli to dotyczy moich wpisów, to podobnie jest z Waszymi. Prawie wszyscy jesteśmy wolontariuszami – a może dobrowolnymi niewolnikami, jeżeli taka dziwaczna konstrukcja ma sens logiczny – na rzecz korporacyjnych gigantów, których łączna wartość liczona jest w bilionach dolarów.
Jest Wam z tym choć troszkę źle? A może choćby bardzo się gniewacie? Gniew jest niezbędnym elementem zmiany. Skoro jednak mowa o naszej darmowej pracy, to nie możemy poprzestać na naszym indywidualnym gniewie.
Nie taka słaba Europa
Praca jest przecież źródłem bogactwa narodów według Adama Smitha; rzeczywistością, która odróżnia człowieka od zwierząt według Marksa; „najistotniejszym kluczem do całej kwestii społecznej” według Jana Pawła II; centralną wartością w tworzeniu poczucia sprawiedliwości społecznej według Mariany Mazzucato. A jak możemy mówić o sprawiedliwości, skoro na naszej darmowej pracy zarabiają wielkie korporacje?
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Na innym medium społecznościowym, Twitterze (moim kaprysem w reakcji na kaprysy jego obecnego właściciela jest używanie starej nazwy tego portalu), przeczytałem u Marcina Kędzierskiego, iż Europa – mimo swoich problemów – wcale nie jest taka słaba, jak nam to wciskają amerykańscy czy rosyjscy propagandyści. A niestety wiele ugrupowań politycznych, przede wszystkim na prawicy (choć nie tylko), tej opowieści wtóruje, choćby jeżeli robi to z pobudek innych niż obce wpływy. Robią to, by ugrać kapitał polityczny.
Tymczasem źródłem europejskiej odporności i siły jest nasz model społeczny. To wciąż generalnie – bo przecież różni się on w różnych krajach – największe osiągnięcie Europy. Ochrona zdrowia, systemy emerytalne i usługi publiczne dają nam większy komfort życia i bezpieczeństwo niż we wszystkich innych mniej lub bardziej wrogich krajach.
Oczywiście do każdego tego punktu można dodawać przypisy i wyjątki, o czym zresztą regularnie piszemy. Przypomnę choćby nasz niedawny wywiad z Marią Liburą o finansowaniu ochrony zdrowia, chyba najważniejszym wyzwaniu systemowym, przed jakim stoi nie tylko polska służba zdrowia. Istotnie jednak zdecydowanej większości z nas żyłoby się gorzej w każdym innym niż europejski systemie społeczno-politycznym.
W świecie cyfrowym możemy szukać europejskiej tożsamości
W czym zatem problem i dlaczego krytykowanie Europy jest dziś tak popularne? Dlaczego tak łatwo ugrać na tym polityczne punkty? Właśnie w tym miejscu spotykają się nasze indywidualne i społeczne doświadczenia. Dziś to przeciwnicy Europy z różnych stron świata są właścicielami głównych kanałów przekazu – mediów, które nazywamy społecznościowymi, choć przecież ich istotą jest co innego, czyli wykorzystywanie darmowej pracy nas, użytkowników – i kontrolują zasięgi czy trendy, a także arbitralnie nimi sterują. To one sprzedają opowieść o słabej Europie i obcinają zasięgi bardziej zdroworozsądkowym głosom. Bo o sprzedaż, a więc zarabianie, przede wszystkim chodzi.
Ale chodzi też o władzę. Kiedy Europa zaś próbuje się odwinąć, wprowadzając na przykład podatek cyfrowy lub karząc Twittera za niezgodne z prawem praktyki, to spotyka się z amerykańską presją. A to Donald Trump pogrozi karami, a to JD Vance i Elon Musk pokrzyczą o europejskiej cenzurze (gdy sami potrafią na przykład wymusić na globalnych operatorach kart płatniczych odebranie dostępu do korzystania z nich krytykom trumpizmu), a to będą im wtórowali niektórzy europejscy politycy.
Systemowo w tej układance w lepszej sytuacji są wielkie platformy i ich właściciele – czy to chińscy, czy amerykańscy. jeżeli jednak gdzieś szukać europejskiej tożsamości – szerszej niż tylko ta narodowa, która dotyczy każdej i każdego z nas – to właśnie w takich kontekstach. Mamy wspólne interesy indywidualne i społeczne w Europie, by europejskiej niezależności bronić.
Przeczytaj też: Sylwia Czubkowska: Jesteśmy dziś przedmiotami big techów, nie mamy realnego wyboru

6 godzin temu



![Przy jednym stole, mimo kryzysów. Wigilia Caritas diecezji zielonogórsko-gorzowskiej [FOTOREPORTAŻ]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/12/DSC_7070.jpg)











