„Najbardziej religijny biznesmen” wyprzedaje flotę Eko-Okien. Na liście luksusowe auta

19 godzin temu
Prezes firmy Eko-Okna zwolnił dopiero co 1000 osób, ale okazuje się, iż na tym nie koniec cięć. Przedsiębiorstwo wyprzedaje teraz swoją flotę samochodów. Ogłoszenia na portalach aukcyjnych znaleźli pracownicy, którzy twierdzą, iż to dowód, iż firma Mateusza Kłoska się "zawija". Zdaniem przedsiębiorstwa powód jest inny.


Eko-Okna, największy producent okien w Polsce, walczy z poważnymi problemami. Firma niedawno zwolniła tysiąc pracowników i zapowiadała kolejne cięcia. Jako powód wskazano spadek sprzedaży. Teraz przedsiębiorstwo wyprzedaje swoje samochody, które były częścią floty w zakładzie w Kędzierzynie-Koźlu.

Eko-Okna mogą niedługo zniknąć? Pracownicy twierdzą, iż znaleźli dowód


Zakład na Opolszczyźnie został otwarty niedawno – w kwietniu 2024 roku, ale teraz pojazdy, które były częścią floty, można kupić na portalach sprzedażowych (np. na otomoto.pl). Jak podaje Wyborcza.pl, ogłoszenia znajdują pracownicy firmy.

Na aukcje trafia cała gama pojazdów – od samochodów osobowych, przez dostawcze i luksusowe, po te wykorzystywane do transportu okien z fabryki do klientów i dostawców. Wyborcza.pl pokazała listę sprzedawanych pojazdów, jest ona długa.

Kupić można m.in. ciężarówki Scania, DAF i Iveco, które zjechały całą Europę. W jednym z ogłoszeń czytamy, iż Eko-Okna mają na sprzedaż "8 zestawów pojazdów marki Scania R410 rok produkcji 2014 w zabudowie firmy Wecon wraz z przyczepami". Na liście są również inne ciągniki siodłowe, a choćby wózki widłowe.

Na sprzedaż trafiły ponadto auta osobowe: Passaty, Mondeo czy Lexus LM 350h Omotenashi z 2024 roku, którego wartość katalogowa przekracza 700 tys. zł. Przedstawiciele firmy przekazali portalowi, iż te działania wynikają z chęci odświeżenia całej kwoty. Pracownicy firmy twierdzą jednak co innego – ich zdaniem to dobitny dowód, iż Eko-Okna się "zawijają".

Problemy firmy Eko-Okna


Eko-Okna zatrudniają ponad 15 tys. pracowników w kilku lokalizacjach. W lipcu spółka zwolniła jednak 1000 osób i zamknęła zakład w Kędzierzynie-Koźlu. Właścicielem firmy jest Mateusz Kłosek, który kilka lat temu rzucił się w wir życia duchowego. Przedstawia się jako nawrócony katolik.

Kilka lat temu, jak opisywał OKO.press, Kłosek wpadł na pomysł zalania Polski chrześcijańskimi i antyaborcyjnymi plakatami. Nie sposób było nie zauważyć wielkich bilbordów chwalących Boga, cytujących Jana Pawła II albo pytających "Gdzie są TE dzieci?". Za akcję płaciła fundacja zasilana pieniędzmi firmy.

– On bardzo dużo rzeczy robił na rzecz pracowników. Chciał być najlepszym pracodawcą. Dawał robotę i dobre zarobki. W jego firmie ludzie na święta dostawali po kilka tysięcy złotych premii. Tam pracują całe rodziny. Ale obawiam się, iż teraz może dziać się tam coraz gorzej. jeżeli to padnie, to będzie katastrofa dla całego regionu Raciborza. Ludzie zaczynają obawiać się o swój los – mówił w rozmowie z naTemat.pl jeden z okolicznych mieszkańców Kornic. To tam znajduje się trzon imperium religijnego biznesmena.

Idź do oryginalnego materiału